Do
Szanownych Obywateli
Miasta Przeworska
Pomny
wydarzenia ponad sześćset trzydzieści lat liczącego, kiedy to Jan z Tarnowa
herbu Leliwa, generalny starosta Rusi w sadybie Mikołaja Bartnika we wsi
Przeworsko gościł, miodem pitnym przez gospodarza podejmowany, rady Mikołaja
posłuchał i o nadanie praw miejskich i jarmarcznych Przeworskowi u króla
Władysława starać się począł*. A że pomysł i
starania owocnie się zakończyły mniemać wypada, że początek swój w
rozjaśniającym umysły działaniu słowiańskiego trunku szlachetnego, miodem
pitnym zwanego miały.
Przeto podjąwszy dzieło Mikołajowe,
trójniak przeworski przeze mnie nazwany, w mojej szypilce pomysłem i staraniem własnym stworzyłem, a dla okoliczności sześciuset
trzydziestu lat istnienia Miasta Przeworska „jubileuszowym” dumnie opisałem,
jego receptę utworzenia, miast
sekretnie trzymać, przekazać się ośmielam, jakoby wiadomość owa do ogółu obywateli
miejskich trafiła i naśladowców znalazła.
A jest
ona taka:
„Weźmij wiadro patoki wiosennej, dwa
wiadra wody źródlanej, półtorej kwarty kwaśnego soku ze smorodiny w poprzednim
roku zrobionego, dwie porcje po 7 g drożdży do wina i dwie porcje po 10 g pożywki kombi. Odlej
pięć kwart wody i pozostaw na później, jako też pół wiadra miodu, nie mieszając
ich razem. Pozostałe półtora wiadra wody i pół wiadra miodu oraz sok ze smorodiny,
wlej do sagana emaliowanego, trzaską drewnianą zmierz poziom syty na brzeczkę
przeznaczonej i gotuj, a zbieraj szumy wypływające, aż do ich zaprzestania.
Brzeczkę szumowin pozbytą odstaw i tą samą trzaską sprawdź jej poziom. Gdy
mniejszy jest, uzupełnij wodą gotowaną i niech stygnie do jutra. Jutro odlej dwa razy po ćwierci kwarty wystygłej
brzeczki i do jednej dodaj drożdże, a do drugiej pół porcji pożywki. Resztę
wlej do gąsiora szklanego, mieszczącego nie mniej niż czterdzieści kwart. Po
pół godzinie wlej do gąsiora ćwierć kwarty brzeczki z pożywką, zakołysz gąsiorem
dla wymieszania płynów, a po chwili następną ćwierć z rosnącymi drożdżami i też
zakołysz gąsiorem. Zatkaj gąsior czopem fermentacyjnym z rurką wodną,
odprowadzającą gazy. Bacz jeno, aby w szypilce około dwadzieścia stopni ciepła było.
A kiedy po siedmiu dniach szypienie zmaleje, co słychać po bulgocie
wypływającego gazu z rurki wodnej, przystąp do gotowania pozostawionych pięciu
kwart wody i połowy wiadra miodu, sposobem poprzednim, ale już bez soku. Tak sporządzoną,
ostudzoną brzeczkę uzupełniającą z pozostałą pożywką wlej do gąsiora i ponownie
zaczopuj. Gdy bulgotanie po kilkunastu tygodniach ustanie, zlej lewarem rurowym
młody miód pitny z nad osadu drożdżowego, wypłucz gąsior, a zlany miód wlej z
powrotem do gąsiora i zabezpiecz tym samym czopem fermentacyjnym. Po dziesięciu
miesiącach zlej klarowny miód lewarem rurowym i rozlej do flaszek”.
Odmiennie niż po wypiciu obrzydliwego
wódczyska, ów napój szlachetny pity z umiarem sprawia, że nikt bliźniego obraźliwymi słowy sromocił nie będzie, choć
pijącego w stan odmiennej świadomości wprowadza, a osoby długą chorobą zwątlone,
galopnie do sił przywraca.
W Przeworsku, dwudziestego dziewiątego lipca dwa tysiące
dwudziestego trzeciego roku.
Mistrz pszczelarski
Stanisław Żyła
* „Przeworska o bartnikach opowieść” pióra Władysława Małoważnego